Nie wiem jak
to się dzieje, ale mam chyba w sobie coś takiego, że po chwili rozmowy
przypadkowi ludzie jakoś tak się przede mną otwierają i z normalnego człowieka,
zda się na pierwszy rzut oka wykształconego, eleganckiego i kulturalnego wyłazi
wariat.
Proszę Pana, jak już rozmawiamy, może mi Pan
coś doradzi <rozgląda się nerwowo>. Sąsiad meble w mieszkaniu mi przesuwa
jak wychodzę po zakupy. No tak, ma dorobione klucze i jak tylko wyjdę to mi
wersalkę i sygment przestawia, wiem, bo jak wracam to za każdym razem mierzę
centymetrem i zawsze o centymetr-dwa jest różnica – i co ja mam robić? Nie, nie
będę dorabiać nowego zamka, bo mam już pięć i starczy. Że co? Zmienić wkładki?
Panie! Wariatkę pan ze mnie chcesz zrobić !?!
Nie mam
zielonego pojęcia jak w bezpośrednich kontraktach traktować ludzi z problemami
psychicznymi. Oni sią bardzo nieszczęśliwi i bardzo ciężko przezywają swoje
urojenia, które są dla nich całkiem realne. Z jednej strony człowiek chce jakoś
im pomóc, ale nie wiadomo czy zaprzeczać i prowadzić do konfliktu, czy
potakiwać i samemu wychodzić na idiotę.
Ludzie pomocy, bo już nie wytrzymam,
wszystko mnie boli, muszę usiąść <płacze>. Pomóżcie, bo sąsiedzi mnie
gwałcą. Nie, nie dzwońcie na policję, bo już tam byłam, właśnie wracam, ale nie
pomogą mi. Jak to jak mnie gwałcą, normalnie, jak wracam do domu, to oni siedzą
na ławce przed klatką i na mnie już czekają, a jak przechodzę obok to się
zaczyna. Nie, nie rzucają się na mnie, w myślach mnie gwałcą, ale tak mocno, że
aż mnie krzyż boli i już dłużej nie wytrzymam.
Niedługo, 23
lutego będziemy obchodzili ogólnopolski dzień walki z depresją, będą akcje,
plakaty, jakieś migawki w TV, jedna mądra głowa coś powie, druga z powagą
pokiwa. Długotrwała depresja, do tego samotność i niezrozumienie otaczającego
świata to najprostsza droga do zafundowania sobie problemów z psychiką. Czasami
wystarczy porozmawiać, podzielić się z tym sąsiadem dobrym słowem,
zainteresować się nim, nawet jeśli nie z potrzeby serca, to chociaż z czystego
egoizmu – co by nie odkręcił gazu.
A wie Pan, to oni są wszystkiemu winni,
sprzedali nas za grosze, traktują jak zwierzęta, a sami chodzą bezczelnie
pomiędzy nami, ale ja już nauczyłem się odróżniać ich po chodzie. Kiedyś
puszczali mi prądy rurami od centralnego i podsłuchiwali, ale mam zakręcone.
Czy mogą puszczać to rurami od gazu? Niech Pan się odsunie od okna! <wygląda
ukradkiem przez okno> Dobrze, dzisiaj nie latają, ale wczoraj całe chmary
ich były. O! Jeden leci! Leci!
Wbrew pozorom
bardzo dużo ludzi cierpi na zaburzenia umysłowe, oni są wśród nas, funkcjonują
raz lepiej, raz gorzej – a my udajemy, że ich nie ma albo naśmiewamy się. W
zasadzie są niegroźni, to my, teoretycznie „zdrowi na umyśle”, stygmatyzując
ich, stanowimy dla nich największe zagrożenie. A wystarczy wciągnąć ich w życie
społeczne, zagadać, zainteresować się, wyciągnąć przysłowiową rękę.
Tylko i aż
tyle.