piątek, 9 stycznia 2015

Poradnik początkującego poszukiwacza skarbów w Bielawie i okolicach – część II



Militaria – zgodnie z obietnicą tym razem o tych znaleziskach, które cięły, siekły i strzelały. Na początek ostrzeżenie: posiadanie broni palnej, jej istotnych części lub amunicji do niej, z automatu skutkuje postawieniem przez prokuratora zarzutów zagrożonych karą pozbawienia wolności do lat 8. To na wypadek pokusy zatrzymania sobie na pamiątkę tego czy owego, w stanie jak to mówią prawnicy „nie pozbawionym cech bojowych”.
Najczęściej będziemy mieli do czynienia z bronią z okresu II wojny światowej. Niemcy zamieszkujący nasze okolice broni mieli w bród. Była to najczęściej broń strzelecka długa, różnego rodzaju karabiny, sportowe, myśliwskie, ale też i jak najbardziej wojskowe. Broń ta była praktycznie zawsze ukrywana na strychach, nie spotkałem się z żadnym przypadkiem zakopania jej w ziemi. Za murłatą, na płatwi, albo przy ścianie za kominem znajdziemy mausery, sztucery i dubeltówki. Na poddaszu przedszkola przy Wolności w Bielawie odnaleziono piękną kolekcję zabytkowej broni palnej należącej do czeskiej rodziny Postpischil (to ten piękny grobowiec na cmentarzu parafialnym) – obecnie zalega w magazynach muzealnych we Wrocławiu. W latach 50-tych, w jednym z zabudowań na Wojska Polskiego wyciągnięto z poddasza 8 karabinów – po zabawie w strzelanego wylądowały na dnie zbiornika z gnojówką. Broń krótka była często chowana w stropach, pomiędzy belkami. Wystarczyło podnieść deskę na podłodze i po odgarnięciu zasypki można było chować co się chce.
O dziwo jest całkiem sporo broni radzieckiej. Na dolnej Bielawie znajdowano Mosiny, sporo amunicji produkcji radzieckiej, skąd tam tego tyle się wzięło? Taka ciekawostka, na terenie budowy kościoła na dolnej Bielawie znaleziono wbitą w ziemię bombę lotniczą SD-4.


Bomba niewątpliwie zrzucona z samolotu, bo odkopana pionowo gdzieś na głębokości 1 m, niewątpliwie niemiecka, skąd się wzięła? Czy to Niemcy bombardowali swoich? Czy to ruscy dorwali trofiejny magazyn i czyścili zawartość? Ot zagadka.
Po drugie o dziwo, jest całkiem sporo niewybuchów i niewypałów w ziemi. Pisze o dziwo, bo żadnych działań wojennych na naszych terenach nie było. A nie ma roku, aby czegoś z ziemi się nie wykopało. Największy skład pocisków wykopano przy ul.Wysokiej, przy okazji kopania kanału zasilającego zbiornik. Pojedyncze sztuki wychodzą przypadkowo, ostatnio przy wymianie przyłącza gazu przy XXV-lecia 21.

Ale świętym Gralem poszukiwaczy jest zrzutowisko broni. Albo rozbrajały się oddziały wojska, wrzucając uzbrojenie do jakiegoś dołu, albo oddziały, powiedzmy mniej formalne. W Kamionkach pewnego razu dzieciaki dorwały się do zrzutowiska w jednej ze sztolni. Pół dzieciarni w szkole naraz pojawiło się uzbrojone po zęby i dawaj na przerwie bawić się w strzelanego. Dorośli nie bawili się w milicję, zabrali broń, wrzucili z powrotem do dziury na stertę pozostałego żelastwa, a sztolnię zasypali kamorami. Ślady widać do dziś. Spore zrzutowisko ma być też jakoby w okolicy Jemnej. W Bielawie „znaleziono” dwa magazyny broni, ale to temat na zupełnie inną opowieść, bo dotyczy formowania się państwa Izrael w ogólności, a Mosadu w szczególności, na terenie tzw. Republiki Rychsbaskiej.
Z tego wszystkiego wynika, że broni było w obfitości kiedyś, nadal jest i pewnie nie prędko się wyczerpie. Sporo ludzi ma pochowane to i owo, szczególnie po okolicznych wsiach. W sumie nie wiem, czy na czarną godzinę, czy na okoliczność zmiany ustawy o broni i amunicji, żeby sobie nad kominkiem powiesić.
Broń biała to znaleziska mniej liczne, zdecydowanie w górach i zdecydowanie z wykrywaczem. Natomiast klasa tych znalezisk to cud, miód i malyna. Pełen przekrój od czasów Cesarstwa Rzymskiego do nowożytności. Sam mam w szufladzie ułomek głowni damasceńskiej o przepięknie przeplatających się warstwach, znaleziony w okolicach drogi pod górami w rejonie Prewentorium. Koledze „wyszła” pięknie zachowana szpada. Zapewne tony tego żelaza wciąż czekają na swoich odkrywców, nic tylko kopać.





2 komentarze:

  1. Na początku lat 50-tych"Riese"to była nasza twierdza,wszyscy mieliśmy broń palną,białą,hełmy na głowach,owijaliśmy się taśmami z amunicją,były także granaty.
    Pociski artyleryjskie zdobyliśmy ze stawów w Głuszycy.Były dwa wypadki,ale tylko zdemolowane mieszkania.Ciągle ścigał nas komendant MO w Walimiu.
    Byli też tacy,co ciągle uciekali do Niemiec przez Czechosłowację,ale Czesi ich zawsze odstawiali do Polski.Jeden z nich to teraz znany eksplorator,szuka Kryształowej Komnaty,podobno wie gdzie jest i ujawni miejsce jej ukrycia,jeżeli otrzyma zaproponowane przez niego znaleźne:))
    Niemcy w Walimiu opowiadali,że było słychać odgłosy nadchodzącego frontu(artyleria)od strony Dzierżoniowa.Do Walimia wkroczyli drogą z Przeł.Walimskiej,w Potoczku część sowietów skierowała się na Glinno,po spacyfikowaniu Glinna i Michałkowej ruszyli przez Dział Michałkowski-Sowią Drogą do Walimia.

    W Walimiu jest nieduża hałda żużla.To jeszcze Niemcy gromadzili tam żużel z miejscowego zakładu włókienniczego.Teraz jest niewidoczna bo Natura powoli ją pochłonęła.Była ona naszą górką do zjeżdżania na nartach(niemieckich).Latem szukaliśmy na niej skarbów.Zastanawia mnie skąd na takiej hałdzie wzięły się złote monety.Z kolegą znaleźliśmy kilka.Niestety wygadaliśmy się i na hałdę wkroczył taki jeden nierób.Żył ze zbierania grzybów,jagód i złomu,musiał jakoś utrzymać piątkę dzieci.Przekopał całą tą hałdę na głębokość jednego metra,wykopał kilka ton złomu,czy coś znalazł,nie wiem,nie podchodziliśmy zbyt blisko bo gonił z kilofem,pilnował nawet w nocy.
    Zjawiła się na tej hałdzie jakaś firma.Zamontowali taśmy,zsypy,przyjechał spych i zaczęli wozić Krazami.Wozili dwa dni i przerwali bo stwierdzili,że żużel jest zbyt zanieczyszczony gruzem itp.Wynieśli się.A ja z kolegą w tym bajzlu znalazłem jeszcze piękne"szkło",które cudem ocalało pod gąsienicami spychacza.
    Czekam na część III.i pozdrawiam:)
    Henryk

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałem w jakichś wspomnieniach jakiegoś kogoś z Walimia, że w opuszczonej fabryce włókienniczej były całe skrzynie pancerfaustów. Autor z kolegami nieźle sobie postrzelali. Ja już się nie załapałem na takie atrakcje, pamiętam za bajtla najwcześniej Gierka w Diorze.
    Za to wujek poużywał sobie w najlepsze, dziadek go prał po tyłku i topił karabiny w gnojówce, a ten z kolegami kolejne sobie brał.

    OdpowiedzUsuń