Samo sformułowanie problemu
kwadratury koła jest banalne, a problem postawiono w zamierzchłej
starożytności. Ot, mając kawałek sznurka, coś do pisania i coś po czym można
pisać (w ostateczności palec i piasek) mamy skonstruować koło o polu równym
polu zadanego kwadratu. Proste? Proste! Sznurek zastąpiono później dla wygody
filozofów linijką bez podziałki i cyrklem, chociaż sznurek doskonale może
zastąpić i linijkę i cyrkiel. Pierwszy ogłosił światu zwycięstwo Archimedes –
ten od wanny z wodą – udowadniając, że trójkąt prostokątny, którego krótsze
ramie jest równe promieniowi koła, a dłuższe równe jego obwodowi ma pole równe
polu tego koła. A mając trójkąt w prosty sposób robi się z niego kwadrat i po
ptokach. Tyle, że ... jak zrobić dłuższe ramię trójkąta o długości obwodu koła
... tego sposobu zdecydowanie nie można było uznać. Naciągany. Ale rozpalił on
gorączkę kwadratury koła bo sugerował, że rozwiązanie jest w zasięgu ręki, tuż
i każdy może zostać tym śmiałkiem który zerwie zaczarowane jabłko z ogrodu matematyki,
a wraz z nim sława, zaszczyty, pewnikiem też złoto i baby wchodziły w grę (choć
nic mi o tym dokładnie nie wiadomo), a to rozpalało gorączkę jeszcze bardziej,
aż do ... praktycznie dziś, bo dopiero w 1882 roku niemiecki matematyk
Ferdinand Lindemann ostatecznie udowodnił, że problem nie jest rozwiązywalny.
Aby ten dowód sobie przyswoić,
należy zrobić szybką powtórkę z liczb. Co to jest liczba to dokładnie nie wiem,
ale intuicyjnie wyczuwam. A, że ludzie lubią nadawać nazwy co by zbyt długo się
nie rozwodzić nad opisami, to ponazywano i same liczby i nazw tych jest coś ze
trzydzieści albo i więcej. I choć uważam, że zbytni rozpęd w coraz to nowych
nazwach jest szkodliwy (dla przykładu niech będzie pole jako wielkość fizyczna
– coś czego nie ma, nie było i nie będzie, co zaciemnia i komplikuje
rozważania, a zostało na siłę przytargane z matematyki) to w przypadku liczb ma swoje uzasadnienie.
No to lecim. Mamy oś liczbową,
taką zwykłą, z pierwszej klasy podstawówki, a na niej liczby. Jest ich dużo, bardzo
dużo, nieskończenie wiele, a może i jeszcze ciut, ciut. Ciekawe czy jest na
niej liczba PI? Szukamy? Bo jeśli jest to pewnie można ją znaleźć i
skonstruować ten cholerny kwadrat, ale jeśli jej tam niema? To i się jej nie
znajdzie i z kwadratu nici. Pierwsze pokazują się liczby wymierne, to takie,
które wyrażone być mogą np. przez stosunek liczb naturalnych, albo ich ułamków.
Takie np. 2/7, albo 0,4532344. Potem Pitagoras dumał, dumał i wydumał
nieszczęsny pierwiastek z 2 ku zgrozie uczniów klas chyba trzecich. Zwykła
przekątna kwadratu o boku 1 ma długość pierwiastek z 2. I klapa. Pierwsza z
szeregu nowych liczb – niewymiernych. Nie można jej przedstawić jako stosunek
dwóch liczb wymiernych. Właśnie to od Pieti Golasa mamy podział na liczby
wymierne i niewymierne. Później było długo, długo nic, aż do XIX wieku kiedy to
odkryto, że te nieszczęsne liczby niewymierne można podzielić na algebraiczne i
przestępne. Do tego przyczepiono się do samej osi liczbowej doczepiając do niej
pojęcia gęstości i przeliczalności. Wykazano, ze liczby wymierne można
ponumerować zgodnie z pewnym schematem i je po prostu przeliczyć, a więc
powiedziano, że liczby wymierne są przeliczalne. Sytuacja zaczęła się
zagęszczać.
Wprowadzono kolejną klasę liczb –
a mianowicie liczby konstruowalne, czyli takie które można skonstruować na osi
liczbowej. Oczywiście będą to np. wszystkie liczby wymierne. Co ciekawego można
powiedzieć o tych liczbach? Chyba nic, ale jak kogoś to ciekawi to np. niech
wie, że: dowolna długość wyrażona liczbą wymierną jest konstruowalna, albo:
Stosunek dwóch konstruowalnych odległości również jest konstruowalny, ale też:
Pierwiastek kwadratowy dowolnej liczby całkowitej jest konstruowalny, a co
więcej, Pierwiastek kwadratowy dowolnej liczby konstruowalnej jest konstruowalny.
Stop. Wystarczy. Wiemy o co chodzi z tymi liczbami konstruowalnymi – to takie,
które można pokazać na osi liczbowej.
Teraz uwaga: będzie skok do liczb
algebraicznych. Ostatnie twierdzenie Fermata mówi, że równanie x do n + y do n
= z do n nie ma żadnych całkowitych wartości n większych od 2. Gdy n=2 to
równanie to redukuje się do zwykłego równania Pitagorasa. Idąc śladem tego
twierdzenia postanowiono wprowadzić pojęcie liczb algebraicznych jako takich,
które są pierwiastkami wielomianów o współczynnikach całkowitych, a więc i
słynne urojone „i” jako pierwiastek z –1. Bardzo fajnie jest korzystać z pracy
i wysiłku innych i dlatego nie będę przytaczał cząstkowych dowodów wysnutych
przez innych matematyków, a zapodam jedynie istotę ich twierdzeń. I tak
pierwszy skrót: Każda liczba konstruowalna jest liczbą algebraiczną. Niby każdy
łapie na wyczucie, że tak jest, ale sam dowód przynudza. I na koniec liczby
przestępne. Zbiór (ciało) liczb wymiernych całkowicie zawiera się w zbiorze
liczb konstruowalnych. Zbiór liczb wymiernych całkowicie zawiera się również w
zbiorze liczb algebraicznych. Zbiór liczb algebraicznych wcale, a wcale nie
jest bardziej liczny od zbioru wszystkich liczb całkowitych (twierdzenie
Cantora), bo liczbom wymiernym można przyporządkować liczby całkowite
(przeliczyć je bo są przecież przeliczalne), ale tak samo i liczbom
algebraicznym można to samo zrobić. Ale liczbom rzeczywistym to już nie.
(kolejne twierdzenie jakiegoś kogoś). Można więc stwierdzić, że po „wyjęciu” ze
zbioru liczb rzeczywistych liczb algebraicznych zostanie tam sporo innych
liczb. I to są liczby przestepne. I jest ich o wiele więcej niż algebraicznych.
No to może liczba PI jest liczbą przestępną? Trafiony-zatopiony. Liczba PI jest
liczbą przestępną. Twierdzenie Lindemana-Weierstrassa jest odpychające, a dowód
skłania koty do wymiotów, ale przy mocno zaciśniętych zębach wychodząc z
równania b1e do a1 + b2e do a2 + .... nie równa się 0, gdzie a i b są liczbami
algebraicznymi dochodzimy do w miarę estetycznego wzoru e do iPi = -1. Jest to
piękny wzór, gdyż wiąże zaczarowane stałe naszego wszechświata: liczbę Pi,
podstawę logarytmu naturalnego „e” i „i” jako liczbę urojoną. Wartość Pi
oczywiście jest dalej na naszym celowniku.
Gdyby Pi była liczbą
algebraiczną, a nie przestępną, można by było zapisać szczególny przypadek
równania Weierstrassa z tylko dwoma wyrazami. Niech b = 1, a1=iPi a a2=0.
Zgodnie z twierdzeniem Lindemana-Weierstrassa dostaniemy E do iPi + 1 nie równa
się 0. Przeczy to wcześniejszemu równaniu, więc Pi nie może być algebraiczne.
Jest liczbą przestępną.
Skoro liczba przestępna z
definicji nie jest liczbą algebraiczną, a każda liczba konstruowalna jest
liczbą algebraiczną, to niestety liczba Pi będąca przestępną, nie może być
konstruowalną.
I już. Bo jak nie jest
konstruowalna, to za cholerę nikt nie będzie w stanie jej skonstruować w żaden
sposób. Dwa i pół tysiąca lat zajęło rozwiązanie banalnego na pozór problemu.
Genialne i napisane z taką swadą, że wszystko zrozumiałem. No, może jednak nie wszystko.
OdpowiedzUsuńJakkolwiek by było,od mistyki liczb do matematyki droga krótka:)
OdpowiedzUsuńA ja się do dzisiaj"głowię"co poeta miał na myśli,co lub kogo ukrył pod liczebnikami w tajemniczym wersie:"A imię jego czterdzieści i cztery."
Moim zdaniem,sens artystyczny tego symbolu wymaga,aby pozostał on nierozwiązany.
Henryk